Stellantis odpalił właśnie swoją elektryczną bombę, zatem reakcja rynku była do przewidzenia. Nowy Jeep Compass BEV wjeżdża odważnie na europejski rynek, bowiem producent deklaruje imponujący zasięg 650 km. Kierowcy zobaczą go jednak dopiero pod koniec 2025 roku, dlatego warto studzić entuzjazm. Włoska premiera wprowadza legendę off-roadu w świat elektromobilności, jednakże marketing i rzeczywistość nie zawsze idą w parze.
Marka oferuje dwie wersje napędowe, ponieważ różni klienci mają odmienne potrzeby – 213-konny model z napędem na przód oraz potężny 375-konny wariant 4×4. Konkurencja zaczyna nerwowo spoglądać na specyfikację rywala, tymczasem my zadajemy pytanie – czy elektryczny Compass faktycznie łączy ekologię z prawdziwymi terenowymi genami?
Elektryfikacja z terenowym DNA – autentyczność czy techno-iluzja?

Elektryczny Compass bazuje na platformie Stellantis STLA Medium, zatem teoretycznie powinien łączyć wymogi elektryfikacji z terenowymi zdolnościami marki. Topowy wariant AWD otrzymał specjalny tylny silnik, bowiem inżynierowie chcieli zachować legendarne możliwości off-roadowe. Dostarcza on dodatkowe 49 kW mocy i aż 232 Nm momentu obrotowego, dlatego może imponować na papierze.
Inżynierowie zastosowali sprytny trik, ponieważ wiedzieli, że elektryk musi dorównać spalinowym poprzednikom. Tylny reduktor o przełożeniu 14:1 zapewnia oszałamiające 3100 Nm momentu na tylnej osi, jednakże historia elektromobilności uczy ostrożności wobec marketingowych deklaracji.
Producent twierdzi, że auto pokona 20% wzniesienia, nawet gdy przednie koła całkowicie stracą przyczepność, zatem teoretycznie wyróżnia się na tle konkurencji. Większość elektrycznych SUV-ów to bowiem jedynie podwyższone hatchbacki w terenowym przebraniu, tymczasem Jeep obiecuje autentyczne zdolności.
Zasięg 650 km – przełom czy kreatywna księgowość?

Stellantis deklaruje zasięg do 650 km według cyklu WLTP, zatem na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z przełomem. Ta wartość budzi podziw i sceptycyzm, ponieważ przewyższa większość konkurentów w segmencie. Doświadczenie pokazuje jednak, że testy laboratoryjne rzadko odzwierciedlają rzeczywistość, dlatego zachowujemy ostrożny dystans.
Model z napędem na przód ma akumulator o pojemności 74 kWh, tymczasem aby osiągnąć 650 km, Compass musiałby zużywać około 11 kWh/100 km. To niezwykle ambitna wartość dla dwutonowego SUV-a, bowiem fizyka i aerodynamika stawiają swoje ograniczenia.
Intrygujący jest brak informacji o baterii w topowym wariancie AWD, jednakże to typowa praktyka marketingowa. Czyżby specjaliści od reklamy unikali niewygodnych pytań o faktyczny zasięg najmocniejszej wersji? Historia elektromobilności pokazuje, że mocne warianty AWD rzadko dorównują zasięgiem bazowym modelom.
Ładowanie – solidny standard bez fajerwerków
Jeep oferuje ładowanie DC z mocą do 160 kW, zatem uzupełnienie energii od 20% do 80% zajmie około 30 minut. Ładowanie AC obsługuje moc do 22 kW, dlatego w domowych warunkach również nie będzie problemów.
Te parametry plasują Compassa powyżej średniej rynkowej, jednakże daleko mu do rekordzistów z mocami przekraczającymi 250 kW. Do końca 2025 roku te wartości mogą wydawać się już przeciętne, bowiem tempo rozwoju technologii ładowania jest imponujące.
O użyteczności zadecyduje także kompatybilność z różnymi sieciami ładowania, tymczasem producent póki co milczy na ten temat. Historia pokazuje, że marketingowcy chętnie mówią o zaletach, natomiast niechętnie wspominają o potencjalnych ograniczeniach.
Terenowa sprawność – powrót do korzeni czy marketingowa fasada?

Warianty 4×4 oferują parametry wyróżniające się na tle konkurencji, bowiem Jeep nie może pozwolić sobie na kompromisy w tej kwestii:
- Kąt natarcia: 27 stopni
- Kąt rampowy: 16 stopni
- Kąt zejścia: 31 stopni
- Głębokość brodzenia: do 470 mm
Nawet wersje z napędem na przód mają lepszą terenową sprawność niż rywale, ponieważ prześwit wynosi 200 mm. System Selec-Terrain jest standardem we wszystkich odmianach, dlatego można zakładać, że Jeep poważnie traktuje swoje terenowe dziedzictwo.
Inaczej niż producenci elektrycznych pseudoterenówek, Jeep zdaje się rozumieć swoje korzenie, jednakże tylko testy w prawdziwym terenie zweryfikują te obietnice. Historia elektromobilności pełna jest bowiem przykładów, gdy marketingowe deklaracje zderzały się boleśnie z rzeczywistością.
Aerodynamika i praktyczność – wilk syty i owca cała?

Stellantis chwali się współczynnikiem oporu powietrza poniżej 0,3, zatem możemy mówić o poprawie o 10% względem poprzednika. To imponujący wynik dla SUV-a z ambicjami terenowymi, bowiem zazwyczaj kształt terenówki nie sprzyja aerodynamice. Osiągnięto go dzięki aktywnym żaluzjom grilla i płaskiej podłodze, jednakże nie poszło to kosztem praktyczności.
Poprawa aerodynamiki nie wpłynęła negatywnie na użyteczność, wręcz przeciwnie. Nowy Compass oferuje dodatkowe 55 mm przestrzeni na nogi, dlatego komfort pasażerów powinien być wyższy. Pojemność przednich schowków wzrosła o 34 litry, tymczasem bagażnik powiększono o 45 litrów do łącznej pojemności 550 litrów.
Takie połączenie zasługuje na uznanie, jednakże wymiary zewnętrzne (długość 4,55 m) sugerują, że przestronność wynika po prostu z większego nadwozia. Zatem mamy do czynienia bardziej z ewolucją niż rewolucją w kwestii praktyczności.
Technologia pokładowa – użyteczność czy cyfrowy przepych?

Na pokładzie znajdziemy zestaw gadżetów, bowiem współczesny klient oczekuje cyfrowych doznań:
- 10-calowy cyfrowy zestaw wskaźników
- 16-calowy ekran multimedialny
- Bezprzewodowe aktualizacje OTA
- Autonomiczną jazdę poziomu 2
Arsenal technologiczny imponuje, jednakże badania wskazują, że przenoszenie funkcji na ekrany dotykowe często pogarsza bezpieczeństwo. Większość kierowców preferuje fizyczne przyciski do kluczowych funkcji, zwłaszcza w terenówce, dlatego decyzje projektowe budzą pytania.
Jeep zapewnia rząd fizycznych przycisków pod ekranem, zatem można mówić o pewnym ukłonie w stronę racjonalności. To rzadki przypadek w erze cyfrowego przepychu, tymczasem konkurencja często całkowicie rezygnuje z fizycznych kontrolerów.
Ceny i dostępność – konkretna oferta czy zamki na piasku?
Edycja First Edition jest dostępna w przedsprzedaży za 214 700 zł za wersję FWD, dlatego na pierwszy rzut oka wygląda konkurencyjnie. Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach, bowiem pełna specyfikacja nie jest jeszcze znana.

Dostawy rozpoczną się dopiero w czwartym kwartale 2025 roku, zatem musimy uzbroić się w cierpliwość. To rodzi pytania o aktualność specyfikacji w momencie debiutu, ponieważ w elektromobilności rok to epoka. Parametry dziś imponujące jutro mogą być przeciętne, tymczasem konkurencja nie próżnuje.
Porównanie z konkurencją – nowe standardy czy puste obietnice?
Elektryczny Compass z zasięgiem 650 km teoretycznie przewyższa rywali, zatem może liczyć na zainteresowanie klientów:
- Tesla Model Y: krótszy zasięg, lepsza infrastruktura ładowania, bowiem sieć Superchargerów to wciąż przewaga amerykańskiego producenta
- Volkswagen ID.4: mniejsza moc i zasięg, dostępny od ręki, jednakże sprawdzona jakość i serwis
- Kia EV6: szybsze ładowanie, mniejszy bagażnik, tymczasem technologia 800V daje jej przewagę przy szybkim ładowaniu
Kluczowe znaczenie będzie miała realizacja obietnic, ponieważ Stellantis ma mieszaną historię dotrzymywania terminów w elektrycznych projektach. Jeep musi udowodnić, że potrafi łączyć elektryfikację z terenowym DNA, dlatego tak ważne będą pierwsze niezależne testy.
Elektryczna terenówka z potencjałem i pytajnikami
Nowy elektryczny Jeep Compass to ambitna próba połączenia terenowej legendy z nowoczesnym napędem, jednakże droga od konceptu do rynkowego sukcesu bywa wyboista. Imponujący zasięg, przyzwoita moc i terenowe zdolności mogą uczynić go ważnym graczem na rynku elektrycznych SUV-ów, bowiem marka ma rozpoznawalność i lojalnych klientów.
Odległa data premiery i brak szczegółów nakazują ostrożny optymizm, zatem wstrzymajmy ostateczne oceny. Na papierze wygląda obiecująco, jednakże historia elektromobilności zna wiele złamanych obietnic, dlatego podchodzimy do deklaracji Stellantisa z konstruktywnym sceptycyzmem.